Strona:PL Joseph Conrad-Murzyn z załogi Narcyza 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu uciął. Wszyscy byli stropieni. Po jego stronie była słuszność, jak zawsze, i jak zawsze, był gotów przebaczyć. Pogardliwy głos umilkł; Wait stał, dysząc ciężko, pośród tych białych. Jaskrawy blask lampy padał na jego głowę, załamywał się w głębokie cienie, lśnił na wydatnych policzkach. Była to potężna, niekształtna głowa o płaskiem i udręczonem obliczu, wzruszającem a brutalnem; tragiczna, tajemnicza, odpychająca maska duszy murzyna.
Pan Baker, ochłonąwszy, podniósł listę do oczu:
— Aha, więc to tak! Prawda. No, Wait, zanieś swoje rzeczy, gdzie należy.
Nagle murzyn przewrócił dziko oczyma tak, że widać było tylko same białka, wziął się za piersi i zakaszlał dwa razy metalicznym, jakby z pustki brzmiącym i przeraźliwie głośnym kaszlem. Kasłanie to rozległo się niczem dwa wystrzały pod sklepieniem; odwtórzyła mu echem kopuła nieba i nawet żelazne blachy burt okrętowych zdawały się drgać unisono. Poczem odszedł wraz z innymi.
Oficerowie, zatrzymawszy się przy drzwiach kajuty, usłyszeli, jak mówił do majtków: „Koledzy, kto z was pomoże mi wnieść bagaż? Mam skrzynię i torbę“. Słowa te, wypowiedziane donośnym, równym głosem, rozległy się po całym okręcie, a w tonie pytania było coś, co wykluczało możliwość odmowy. Po chwili rozległy się krótkie, spieszne kroki ludzi niosących jakiś ciężar. Lecz wysoka postać murzyna marudziła jeszcze koło otworu głównej luki wśród grupy mniejszych cieni. I rozległ się znowu jego pytający głos;
— Czy wasz kucharz to... dżentelmen czarny?
Zaczem rozległo się pełne zawodu i niechęci: „Aha! Hm!“ w odpowiedzi na objaśnienie, że kucharz na tym okręcie jest tylko człowiekiem białym.