Strona:PL Joseph Conrad-Młodość; Jądro ciemności.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

motność — zupełną samotność, bez policjanta — przez milczenie — zupełne milczenie, w którem się nie rozlegnie żaden głos dobrotliwego sąsiada, szepczącego o opinji publicznej. Te wszystkie drobne rzeczy składają się na wielką różnicę. Kiedy ich zbraknie, musi się człowiek oprzeć na własnej, wrodzonej sile, na swojej własnej prawości. Można być oczywiście zbyt wielkim głupcem aby zejść z prostej drogi — zbyt tępym by poprostu czuć, że się jest napastowanym przez mroczne potęgi. Twierdzę iż żaden głupiec nie sprzedał nigdy djabłu swej duszy; może głupiec jest na to za głupi, a może djabeł zbyt djabelski — nie umiem tego powiedzieć. Zdarzają się też czasem tak wściekle podniosłe istoty, że są najzupełniej głuche i ślepe na wszystko prócz niebiańskich widzeń i dźwięków. Dla nich ziemia jest tylko miejscem postoju — a czy taka natura jest dla człowieka stratą czy zyskiem — nie podejmę się rozstrzygnąć. Ale większość z nas nie należy ani do jednego ani do drugiego z tych typów. Ziemia jest dla nas miejscem gdzie żyjemy, gdzie musimy znosić różne widoki, dźwięki, a także i zapachy, dalibóg! oddychać wonią zdechłego hipopotama, że się tak wyrażę, a jednak się nie zatruć. Właśnie tutaj — rozumiecie mnie? — wchodzi w grę siła człowieka — wiara w swoją umiejętność dyskretnego kopania dołów, w których się zagrzebuje różne odpadki — zdolność do oddania się nie własnemu celowi, ale jakiejś sprawie bynajmniej nie rozgłośnej — przygniatającej swoim ciężarem. A to jest dosyć trudne.
— Zrozumcie że nie staram się nikogo usprawiedliwiać ani nawet tłumaczyć — staram się tylko zdać sobie sprawę z — z — Kurtza — z cienia Kurtza. Ten wtajemniczony duch, który przyszedł z głębi ni-