Strona:PL Joseph Conrad-Młodość; Jądro ciemności.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tamci zaś mieli wyraz czujny i zaciekawiony, ale twarze ich były zasadniczo spokojne, nawet u jednego czy dwóch którzy się krzywili, wciągając łańcuch. Kilku zamieniło krótkie, mrukliwe zdania, zdające się rozstrzygać kwestję ku zupełnemu ich zadowoleniu. Prowodyr, młody Murzyn o szerokich piersiach, odziany z surową prostotą w granatowy, fałdzisty strój z frendzlami, stał koło mnie; nozdrza miał srogo rozdęte a włosy pozwijane misternie w tłuste loczki.
— „No?“ odezwałem się ot tak sobie, po koleżeńsku.
— „Złapać ich“ — wypalił Murzyn i wytrzeszczył nabiegłe krwią oczy, błyskając ostremi zębami — „złapać ich. Dać ich nam“.
— „Jakto, wam?“ spytałem — „a cobyście z nimi zrobili?“
— „Zjeść ich!“ odrzekł zwięźle, i oparłszy łokieć o poręcz, patrzył we mgłę w pozie pełnej godności, ogarnięty głęboką zadumą. Byłoby mnie to bez wątpienia zgorszyło należycie, gdyby nie przyszło mi na myśl, że i on i jego ludzie muszą być bardzo głodni; że głód ich zapewne wciąż wzrasta conajmniej już od miesiąca. Zaciągnięto ich na pół roku (nie zdaje mi się aby którykolwiek z nich zdawał sobie dokładnie sprawę z czasu, nie tak jak my po upływie niezliczonych stuleci; należeli jeszcze do pradawnych wieków, nie odziedziczyli doświadczenia któreby mogło ich niejako pouczyć) — i oczywiście, póki istniał kawałek papieru zapisany zgodnie z jakiemś śmiechu wartem prawem, takiem czy innem, skleconem w dole rzeki, póty nie przyszło nikomu do głowy troszczyć się co będą jedli. Wprawdzie zabrali z sobą trochę zepsutego mięsa z hipopotama, ale w żadnym razie nie starczyło-