Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z jego dziećmi. Dalej wyraził nadzieję, że nic o tem wszystkiem na lądzie nie powiem. Nie byłoby mu przyjemnie, gdyby się rozeszło że pozostawał w zażyłych stosunkach ze zjadaczem ludzkiego mięsa — zwykłym ludożercą. Co się tyczy sceny, którą Hermann zrobił Falkowi (a którą ja uważałem za zupełnie niepotrzebną), ani myślał zadawać sobie gwałt i powściągać się dla człowieka, który bierze się do asystowania i zawracania głowy dziewczętom, wiedząc doskonale że żadna przyzwoita, gospodarna dziewczyna nie mogłaby nawet pomyśleć o wyjściu za niego. Przynajmniej on (Hermann) nie mógłby tego zrozumieć.
— Niech pan sobie tylko wyobrazi — Lena!… Nie, to niemożliwe. Co za myśli przychodziłyby im do głowy za każdym razem gdyby siadali do stołu! Ohydne! Ohydne!
— Pan jest przeczulony, panie Hermann — rzekłem.
Wyglądało na to, że Hermann uważa przeczulenie za wysoce odpowiednie, jeśli ten wyraz ma oznaczać wstręt do zachowania się Falka. Przewróciwszy sentymentalnie oczami, zwrócił mi uwagę na straszliwy los ofiar — ofiar tego Falka. Powiedziałem że nic o nich nie wiem. Wydał się tem zaskoczony. Przecież, nie wiedząc, można sobie coś wyobrazić. Naprzykład on, Hermann, z przyjemnością pomściłby te ofiary. A jeżeli, odrzekłem mu, żadnych ofiar nie było? Ci ludzie mogli umrzeć śmiercią niejako naturalną — z głodu. Wstrząsnął się. Ale zostać zjedzonym — po śmierci! Zostać pożartym! Znowu się wzdrygnął gwałtownie i nagle zapytał:
— Czy pan myśli że to jest prawda?
Oburzenie Hermanna w połączeniu z jego wy-