Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

traka — nagle pogroził jej grubą pięścią. Wybuchnęła głośnem łkaniem. Hermann jak gdyby osłupiał.
Pani Hermann podbiegła ku nim, papląc prędko. Obie kobiety rzuciły się sobie na szyję; Hermannowa objęła wpół dziewczynę aby ją wyprowadzić z kajuty. Z oczu pani Hermann łzy ciekły poprostu strumieniem, zalewając całą twarz. Odwróciła ku mnie głowę i potrząsnęła nią przecząco, do dziś dnia nie wiem dlaczego. Głowa dziewczyny opadła ciężko na ramię Hermannowej. Znikły razem we drzwiach.
Hermann usiadł i wpatrzył się w podłogę.
— Nie wiemy wśród jakich okoliczności to się stało — ośmieliłem się przerwać milczenie. Odparł mi cierpko, że wcale ich poznawać nie pragnie. Według jego zapatrywań żadne okoliczności nie mogą usprawiedliwić zbrodni — i to takiej zbrodni. To są ogólnie ustalone pojęcia. Obowiązkiem ludzkiej istoty jest umrzeć z głodu. I dlatego Falk jest bestją, zwierzęciem; nikczemnem, lichem, podłem, godnem pogardy, bezwstydnem i podstępnem. Oszukiwał go już od zeszłego roku. Jednak on, Hermann, skłonny jest myśleć, że Falk musiał dostać nagle bzika; bo żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie przyznałby się bez potrzeby, bez żadnej zrozumiałej przyczyny, bez najmniejszego względu na godność i spokój ducha innych — nie przyznałby się do tego że pożerał ludzkie mięso.
— I poco było to mówić? — krzyknął. — Kto go się o to pytał?
To jest dowód brutalności Falka, który w gruncie rzeczy postąpił egoistycznie, sprawiając jemu (Hermannowi) wiele zmartwienia. Hermann byłby wolał nie wiedzieć, że takie nieczyste stworzenie pieściło się często