Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziewczyna nawlekała igłę, podniósłszy ręce do bladych oczu. Spojrzał na nią; potężny jego tors rzucił cień na stół, zbliżając ku nam szerokie barki, gruby kark, i tę nieodpowiednią do jego postaci twarz pustelnika spalonego na puszczy, zapadłą i chudą, jakby od nadmiernego czuwania i postów. Imponująca broda spływała mu na piersi i ginęła między dwojgiem brunatnych rąk ściskających krawędź stołu, a uporczywe spojrzenie, pociemniałe od rozszerzonych źrenic, było przykuwające.
— Wyobraźcie sobie państwo — rzekł zwykłym głosem — że jadłem ludzkie mięso.
Zdołałem tylko wykrzyknąć zcicha: „Aha!“ gdyż wszystko mi się wyjaśniło. Lecz Hermann, ogłuszony zbyt silnym wstrząsem, mruknął:
Himmel! Dlaczego?
— To było dla mnie straszne nieszczęście — rzekł Falk miarowo półgłosem. Dziewczyna, nieświadoma naszej rozmowy, szyła dalej. Hermannowej nie było, siedziała w innej kajucie przy Lenie, która miała gorączkę, lecz Hermann podniósł gwałtownie obie ręce. Haftowana czapeczka spadła mu z głowy; w mgnieniu oka potargał sobie włosy w najdziwaczniejszy sposób. Usiłował coś powiedzieć; zdawało się że z każdą chwilą oczy wyłażą mu bardziej z orbit; głowa wyglądała jak wiecheć. Zabrakło mu tchu, zaczął chwytać ustami powietrze, przełknął ślinę i zdołał wykrzyknąć tylko jedno słowo:
— Zwierzę!
Od tego momentu aż do chwili gdy Falk wyszedł z kajuty, dziewczyna nie odrywała od niego wzroku, złożywszy ręce na kolanach na swej robocie. Oczy Bogu ducha winnego Falka miotały się po kabinie,