Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdybym nie był szczerze zgryziony. Każdy młody człowiek, dosyć sumienny i tak pełen dobrej woli jak to się zdarza tylko u młodych, bierze zwykłe przeciwności życia za szczególne okrucieństwo. Młodość, która ma jeszcze tak mało doświadczenia, że wierzy w winę, w niewinność i w siebie, gotowa jest zawsze przypuszczać, iż może na swój los zasłużyła. Walczyłem z kotletem, chmurny i pozbawiony apetytu; pani Schomberg siedziała ze swym wiecznym, głupim grymasem na ustach, a stek głupstw wypowiadanych przez Schomberga rósł z każdą chwilą.
— Coś panu powiem. Tu chodzi o tę dziewczynę. Nie wiem na co kapitan Hermann czeka, ale gdyby się mnie zapytał, mógłbym mu coś nie coś o Falku powiedzieć. To nędznik. A przytem jest skończonym niewolnikiem. Tak go właśnie nazywam. Niewolnikiem. Zeszłego roku zacząłem prowadzić ten table d’hôte i porozsyłałem zawiadomienia — jak panu wiadomo. Myśli pan że choć raz przyszedł tu coś zjeść? Że choć raz spróbował? Nic podobnego. Wynalazł sobie teraz jednego kucharza z Madrasu, skończonego oszukańca, którego trzciną z kuchni wygnałem. Nie nadaje się na kucharza dla białych. Nawet i nie dla psów białych ludzi; ale, uważa pan, panu Falkowi wystarczy byle jaki parszywy krajowiec, który potrafi uwarzyć garnek ryżu. Falk kupuje sobie za parę centów ryżu i małą rybkę na czółnie rybackim w porcie, i to jest jego pożywienie. Trudno temu uwierzyć, prawda? Żeby biały człowiek tak postępował…
Obtarł usta, wywierając swój gniew na serwecie i spoglądając na mnie. Mimo zgnębienia przyszło mi na myśl, że jeśli mięso na mieście podobne jest do tych kotletów, to Falk właściwie ma słuszność. Mia-