Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

robotę na kolana. A ja tymczasem siedziałem nad szklanką piwa, usiłując przybrać skromną minę. Pani Hermann spoglądała na mnie przelotnie od czasu do czasu, wykrzykując zlekka: „Ach!“ Dziewczyna nie odzywała się nigdy. Nigdy! Ale i ona wznosiła czasem blade oczy aby spojrzeć na mnie łagodnem, jakby niewidzącem spojrzeniem. Jej wzrok nie był głupi bynajmniej; promieniał miękko i rozlewnie jak księżyc świecący nad krajobrazem — zupełnie inaczej niż badawcze, śledzące nas gwiazdy. Człowiek tonął w tych oczach i miał wrażenie że jego kontury się rozpływają. A jednak ten sam wzrok, skierowany na Krystjana Falka, musiał działać równie silnie jak reflektor wojennego okrętu.
Falk był drugim gościem, odwiedzającym pilnie statek, ale z jego zachowania można było wnioskować, że przychodzi z wizytą do kabestanu na rufie. Nie ulega wątpliwości iż wpatrywał się w niego często, dotrzymując nam towarzystwa przed drzwiami kajuty. Muskularne ramię Falka było przerzucone przez poręcz krzesła; długie, kształtne nogi, w bardzo ciasnych białych spodniach, wyciągał daleko przed siebie, a obuty był w czarne trzewiki obszerne jak łódki. Znalazłszy się na pokładzie, Falk potrząsał, mrucząc, ręką Hermanna, kłaniał się kobietom, i zasiadał przy nas ze zwykłą sobie, niedbałą miną odludka. Odchodził zaś raptownie, zrywając się z krzesła, i dopełniał jakby w popłochu ceremonji mruknięć, uścisków ręki, ukłonów. Niekiedy podchodził do kobiet z pewnego rodzaju dyskretnym a konwulsyjnym wysiłkiem, i zamieniał z niemi kilka cichych słów, najwyżej z jakie pół tuzina. W takich razach zwykłe spojrzenie Hermana stawało się szkliste, a na pełną dobroci twarz