Strona:PL Joseph Conrad-Banita 331.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pan ten nagrobek? Na wzgórzu, na tamtym brzegu rzeki. Pokażę panu zaraz.
— Hum — gość odchrząknął — nie jestem co prawda ciekaw i... strasznie gorąco. Chyba mię tam zaniosą...
I zdarzyło się istotnie, że go tam, w kilka miesięcy potem zanieśli... Był to drugi z rzędu „biały“, pochowany na niegościnnej ziemi. Tymczasem jednak żył, był tylko pijany, więc spytał ni w pięć, ni w dziesięć!
— A ta... tamta... żona czy jak tam.
— I tę, wraz z jej bębnem, Luigard utrzymuje w Makasarze, chociaż byłoby to raczej rzeczą Hudiga. Luigard bajecznie rozrzutny! bajecznie! Żadna fortuna temu nie podoła! Co się z niemi dzieje, odkąd teść zarzucił się w Europie, nie moja rzecz. Muszę myśleć o mojej córce. Dam panu list rekomendacyjny do mistress Pinc, w Singapore. Poznasz tam moją Ninę. Szczęśliwy! Piękność, mówię panu, a wychowana, utalentowana...
— Słyszałem dwadzieścia... gdzie tam dwadzieścia, tysiąc razy słyszałem... — mruknął gość... Ale nie o tę chciałem pytać. O tamtę: murzynkę czy arabkę...
— Tamtę — zawołał Almayer — tu trzymamy. Zwarjowała na razie i teraz jeszcze coś jej braknie. Teść mój dba o nią, jak o własną córkę. Musieliśmy wybudować dla niej osobny, wygodny dom. Błąkała się po okolicy, nie mówiąc nigdy, do nikogo, tylko na widok lub wspomnienie Abdulli wpadała w furję. Często ginęła nam z osady. Kapitan zarządzał poszukiwania, jak gdyby co najmniej brylantami była osypana. Znajdowano ją to tu, to tam, zwykle na