Strona:PL Joseph Conrad-Banita 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ków, których urodzenie lub długoletnie zasługi dopuszczały do obcowania z nim. Jedni przecierali zaspane jeszcze oczy, drudzy grali w kości lub rozstawiali szachy, leżąc na brzuchach, podparci na lewym łokciu, z odwróconemi piętami. Nad nimi piętrzyły się pełne skupionej uwagi twarze widzów a brzeg platformy czy szerokiego i długiego ganku, ostawiony był rzędami sandałów, o barjerę zaś stały oparte piki i karabiny, których stal połyskiwała w słońcu.
Dwunastoletnie może pacholę, obsługujące magnata, siedziało skulone u stóp pana, trzymając otwarte srebrne pudełko. Lakamba wyjął z pudełka zielony liść, szczyptę kory specjalnej zwinął zręcznie i jakgdyby przypomniał coś sobie, zwrócił się leniwie pytając:
— Babalatchi?
— Babalatchi, — pobiegło przez szeregi obecnych, obiło się echem wewnątrz domu, rozbrzmiało rozśpiewane przez kobiet głosy, niby echo powtórzyło się kilkakrotnie w dali. Odpowiedź biegła powracającą falą, aż dobiegła do najbliżej wodza siedzącego staruszka. Babalatchi znajdował się u ślepego Omara.
Lakamba poruszył usty, staruszek zagłębił się w rozgrywającej się u stóp jego partji szachów i milczenie zaległo dziedziniec i ganek. Wódz zdawał się zamyślony, rozparty o poręcz krzesła, z rozstawionemi nogami, przymrużonemi, krwią nabiegłemi oczyma. Rzekłbyś, że go własnych myśli oślepia jasność.
Po południu Babalatchi wybrał się w odwiedziny do starego ślepca. Drażliwość byłego korsarza,