Strona:PL Joseph Conrad-Banita 073.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

męska duma, pewność siebie, przenikliwość, ufność w pokonanie największych bogdaj trudności, postanowienia odbudowania bądź co bądź zachwianej fortuny, pewność osiągnienia zamierzonych celów? Wszystko to znikło, wszystko! pozostało jeno serce wzburzone potężną, obezwładniającą namiętnością, na łasce i niełasce spojrzenia, uśmiechu, słówka nadziei czy gniewu dziewczęcia obcej rasy, przygodnie spotkanego na wygnania ziemi.
Gdy gorąco upragniona nadeszła chwila i pokonane, dumne dziewczę opuszczając się na kolana obok niego, na mchy gęste, ujęło dłoń jego ruchem pełnym kobiecej, granic nie znającej tkliwości, porwał się, jak człek ze snu zbudzony, nad którym runąć ma dach własnego jego domu. Rękę jej brutalnym ruchem odepchnął niby rozżarzone żelazo i z wbitym w ziemię wzrokiem siedział długo milczący, ponury, a tyle było w wyrazie jego twarzy grozy i niedowierzania, że Aïsza, aczkolwiek w głuszy pustynnej wyrosła, zrozumieć musiała, co się w duszy jego dzieje. Spojrzała mu w oczy ze smutkiem i powagą, przesuwając pieszczotliwie dłoń po jego włosach i czole, a gdy drgnął, ze snu ciężkiego, pod jej miękkiem dotknięciem zbudzony, znikła mu z oczu lekka i rozwiewna, pozostawiając po sobie podnoszące się za śladem stóp jej wysokie trawy i gamę srebrzystego śmiechu.
Wstał z miejsca, zataczając się jak pijany, jak człek wielkim przytłoczony ciężarem, kierując kroki ku rzece. Zwątpienia swe i rozkosze cofnął w samą głąb serca, w chwili jasnowidzenia postanawiając przykrócić całą tę sprawę. Puściwszy czółno z biegiem wody, patrzał na brzeg, jak gdyby się miał na