Strona:PL Joseph Conrad-Banita 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stracił równowagi. Po chwili dopiero, ująwszy wiosło, stał się panem biegu wody. Almayer podniósł się w hamaku i zawołał w ślad za odpływającym:
— Czy ci już fuzja niepotrzebna? — poczem opadł uśmiechając się do samego siebie a niebawem już chrapał. Willems zapatrzony przed siebie nie zwrócił uwagi na dolatujące go słowa.
Od trzech miesięcy był w Sambirze, pozostawiony tu przez Luigard’a w charakterze pomocnika Almayer’a, z którym bynajmniej nie sympatyzował. Służyli przedtem obaj w biurach Hudig’a i Almayer pamiętał wyniosłą łaskawość swego towarzysza, teraz zazdrościł mu nadto względów swego patrona i poniekąd teścia, gdyż Almayer ożenił się był z dziewczyną malajską, którą Luigard, w jednym ze swych impulsów wspaniałomyślności adoptował. Małżeństwo to nie przyniosło Almayer’owi domowego szczęścia, to też liczył na fortunę przybranego ojca swej żony, jako na należną sobie rekompensatę i zjawienie się Willems’a, któremu Luigard szczególną okazywał przychylność, przykrem mu było tembardziej, że stary „król mórz“ nie wtajemniczył zięcia w okoliczności towarzyszące przesiedleniu się swego protegowanego do Sambiru, ani o swych względem niego zamiarach na przyszłość.
Niechętny Almayer, z pozoru uprzejmie przyjął narzuconego sobie towarzysza, chłodnem zachowaniem się i nieufnością zrażał go, do pomagania mu w sprawach handlowych nie dopuścił i naprężone stosunki wprędce przedzierżgnęły się w otwartą, chociaż milczącą niechęć. Dnie i godziny wlokły się pomiędzy dwoma pionierami europejskiej kultury i handlu, długie, puste, ciężkie i Willems uginał się