Strona:PL Joseph Conrad-Banita 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w przezroczystym mroku nocy, jedynem okiem, — znam! Niewolnicy chuci swych, wszędzie i zawsze gotowi stawić moc swą, rozum, fortunę na szalę namiętności. — Przenaczenie sług Proroka w ręku Wszechmocnego, lecz tych czcicieli bóstw wielorakich przeznaczenie w ręku kobiet, których zostają igraszką. Szaleńcami są z Wszechmocnego woli, z przyrodzenia są szaleńcami, straszni dla wrogów, lecz zawsze gotowi pożerać się między sobą. Znam ich, znam dobrze!
Wyciągnął się przed ogniem i zmrużył swe jedyne oko, śpiąc lub udając że zasypia. Lakamba czuwał zdziwiony, niedowierzający a rozrzażone węgle gasły jedne po drugich. Nad rzeką powstała mgła biaława, księżyc, w ostatniej kwadrze, wychylił się z poza drzew krwawy i przyćmiony, smętny jak tułacz wracający z długiej wędrówki, spragniony spoczynku na kochanki białem łonie.







VI.


— Pożycz mi fuzji, — mówił do Almayer’a Willems, po przez stół, na którym stała mętna lampa, i resztki spożytej wieczerzy. — Chciałbym dziś, o wschodzie księżyca, zapolować na sarny.
Almayer oparty łokciami o stół, z głową zwisłą na piersi, z wyciągniętemi nogami, nie odwracał ociężałych powiek od swych miękkich pantofli. Zaśmiał się nagle.