Strona:PL Joseph Conrad-Banita 054.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gnięto na błotniste wybrzeże u złączenia się rozdwojeń Pantai. Moczyły ją deszcze, słońce paliło, aż się rozpadła na drzazgi, któremi w chłodne noce zasilano ogniska i tylko zapomniany maszt i przegniłych desek parę przypominały chytremu Babalatchi, że jest przybyszem, tułaczem...
Pozatem dobrze i swojsko mu było na dworze — jeśli to dworem nazwać można! — bogatego Lakamba. Wpływy się jego zwiększały z dnia na dzień, nawet śród niewiast. Posiadał iście tułaczą zdolność naginania się do okoliczności i przeróżnych środowisk. Doświadczenie nauczyło go skrywać lub zmieniać stosownie do okoliczności plany i zasady, a biegłości w tem pozazdrościć by mu mógł nie jeden mąż stanu. Skądinąd, nie brakło mu stanowczości i daru przekonywania. Owładnął słabą wolę i wahający się umysł Lakamba. Ten niezdolny chcieć i działać, umiał — jak innych wielu, tonąć w wieczystem, zgorzkniałem niezadowoleniu. Niezadowolenie to zasilać, nienawiść i zawiść niecić, do otrząśnięcia się z ciężących mu więzów zwierzchnictwa Patalolo ustawicznie zachęcać, zostało zadaniem nowego i sprytnego faworyta. Sam gwałtowny, nagiął się w potrzebie do cierpliwej przebiegłości, rozżarzając ambicje swego chlebodawcy i sprzymierzeńca. — W przewidywaniu ewentualności pozyskania dla swych celów, pomocy europejczyków, on, nienawiścią tchnący dla rasy białej, skłaniał protektora swego do zabiegów o ich łaski. Byle nie śpieszyć, wyczekiwać dogodnej chwili; uciekać się do łatwego pozbycia się przez truciznę starego Patalolo, gdyż dopóki w okolicy panuje zwierzchnictwo dotykalne Luigard’a, a zastępca i przedstawiciel jego handlowych