Strona:PL Joseph Conrad-Banita 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uprzednich swych obiecanek. Doświadczenie skłoniło go do ucieczki, przy pierwszem wylądowaniu. Marynarka nie pociągała go zresztą. Spostrzegł to niebawem Luigard i chciał odesłać chłopca przy pierwszej okazji do Amsterdamu, lecz na gorące jego prośby zaniechał tego zamiaru. Willems miał pismo czyste i foremne, prędko wyuczył się po angielsku, doskonałym był rachmistrzem. Z czasem zdolności handlowe rozwinęły się w nim i Luigard umieścił go u Hudig et Cie, z pewnym żalem, gdyż polubił swego protegowanego, był poniekąd nim dumny, odpowiadał za jego uczciwość. Zrazu nazywał go „sprytnym chłopcem“, potem „obiecującym i inteligentnym młodym człowiekiem“. W krótkim czasie Willems zyskał zaufanie swego szefa, użyty w kilku trudnych i zawiłych sprawach, z których wywiązał się wybornie. Wówczas pierwszy jego protektor: kapitan Luigard, zaczął mówić o nim jak o „niespolicie zdolnyf chłopcu“, co go w znajomości handlu i miejscowych stosunków prześcignął. Willems zaś, z wysokości nowego swego stanowiska, począł niemal protekcjonalnie spoglądać na wilka morskiego, na swego protektora, którego zachowanie się, metody i zasady zdawały mu się nieco nazbyt „prymitywne“, chociaż skądinąd Willems żywił szacunek, jeśli nie dla „króla mórz“, to dla jego bogactw. Nazywał go w poufnych rozmowach „diabelnie szczęśliwym przedsiębiorcą“.
— Czyś odkrył wreszcie kopalnię, z której stary czerpie niewyczerpaną gumę? — pytał go czasem Hudig, a Willems nie odrywając oczu od ksiąg rachunkowych, odpowiadał:
— Jeszcze nie, staram się.