Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słe w rozpaczy głowy dźwigać poczęli, a imię Janosika powtarzać jak święte...“
Cztery lata Janosik już tak wojuje niepokonany, kiedy w zimie do rozłożonego obozem w lesie pod Babią Górą przyjeżdża biskup Pstrokoński, opat tyniecki, myślą zuchwałą natchniony, aby tego rozbójnika, będącego postrachem całego podtatrza, skłonić do przeprowadzenia ze Śląska w granice Polski króla Jana Kazimierza.
Zadanie nie jest łatwe ani proste. Tetmajer trzymając się wiernie raz nakreślonej, prawdziwej psychologji zbójeckiego „harnasia“, nie pozwala Janosikowi posłuchać odrazu namowy. Owszem, biskup Pstrokoński otrzymuje zrazu od niego odpowiedź podobną do tej, którę dał on był niegdyś wysłańcom Napierskiego:
„— A mnie do tego co?
— Jakto co?... Wszakżeś ty Polak, Polski, Rzeczypospolitej syn!
— Jo jest Polok, a hań, za Tatrami Luptocy i Węgrzy, a dołu Lafy.
— Jakie Lachy?
— Ze dy ci, co ku Krakowu i w Krakowie mieskajom.
— To przecie właśnie Polacy, bracia twoi!