Strona:PL Jerzy Żuławski - Prolegomena.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 128 —

każdy czyn jego jest celem sam dla siebie, — a on czuje się szczęśliwym, że potęgę swą bez ograniczenia może ujawniać. Popiel czuje się słusznie wyższym od »rzymskich herodów« — i w chwili przedśmiertnej, gdy całe życie swe przejrzał i zrozumiał, mówi z dumą o sobie:

Nademną była myśl słoneczna, złota,
do niej moc ciemnych, okrwawionych wschodów
wiodła mnie prosto w złotych celów progi.
Jam szedł jak rycerz krwawo i bez trwogi...
Życie dźwięczało w każdej ducha strunie,
moc słychać było w każdym moim kroku, —

ale dodaje zaraz:

choć być na takiej drodze? lepiej w trunie!
choć z myślą taką? lepiej z włócznią w boku!
Prędzej czy później deszcz piorunów lunie
na orła, który słońce miał na oku;
na mnie żórawia z wyciągniętą szyją
w przyszłość — pioruny boże jeszcze biją.

Mówię to wszystko, nie by poniżyć Nietzschego, którego wielkość skądinąd przyćmienia obawiać się nie potrzebuje, lecz by wykazać całe bogactwo promieni, które poeta w swej epopei zapalił...
Z powyżej przytoczonych strof wyłania nam się jeszcze moment, nadewszystko godzien uwagi. Popiel — nadczłowiek Słowackiego — jest prawem sam dla siebie; podczas jednak, gdy ideał Nietzschego z czynów swych i prawa do nich przez siebie użytego sprawy nie zdaje, Król-duch odpowiedzialny jest za czyny swe krwawe, choć w najszczytniejszym celu spełnione. Dla Słowackiego cel nie uświęcał środków nawet niezbędnych, a jednostka zbyt wiele znaczyła, aby mogła być Boga — czy losu — ślepem na-