Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a skroń ma żadnym nie jest zdobna wieńcem;
ludzie za pieśni i za prawdy dary
zuchwalcem zowią i zowią szaleńcem,
śmiech mi szyderczy niosąc miasto wiary;
lecz się nie skarżę, bom od nich bogatszy:
Boga poznałem i Bóg na mnie patrzy!

Czy spojrzę w górę na niebios przestworza,
czy spojrzę w krąg, na łąk i pól kobierce,
czy spojrzę dalej, na błękitne morza,
czy pieśni spytam, czy-li zajrzę w serce —
wszędzie mi widna jedna otchłań boża,
ten Bóg, którego zaparli bluźnierce,
bogów z swych błędów zlepiwszy i z gliny:
a wszak On wieczny, wszystek i jedyny!

A okrom Niego niema nic w wszechświecie:
On jest wszechświatem i On władcą świata!
Tysiąc przejawów w Nim — a On jest przecie
jeden, a ziemia jak stubarwna szata,
którą Niezmienny przemianami plecie, —
a kiedy zechce, to znowu rozpłata
ziemię i zniszczy i ślady zagładzi,
a inną, nową z siebie wyprowadzi!

A imię Jego nazwane nie będzie!
Człowiek Go czuje, lecz pojąć nie zdoła,