Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

które kładę na ciebie, proroku, co cudu
nie uczynisz, ni rzucisz kiedy bujne siemię
z krwi lub ducha w przeklętą i niepłodną ziemię.

»Wieścić będziesz, co było, nie mówiąc, co będzie,
by z obliczem na przeszłość odwróconem, fala
ludu w ślepej rozpaczy gnała nad krawędzie
przepaści, kędy odmęt zguby się przewala
a już niema Anioła, co gromiąc, ocala.

»Jeno nie waż się mówić o burzach, co błysną,
by snać podli z przestrachu nie zmarli przed czasem,
kradnąc łup Memu gniewu. Ręce nie obwisną
Mym Cherubom przy pracy, gdy z gromów hałasem
pójdą, jak wicher halny, trząść spróchniałym lasem!

»Idź, — Ja czekam. Niech wszystko mąci się, szaleje,
niechaj zbrodnie, potworne, bo podłe się mnożą,
a ludzkość w czarną fałszu zabłąkana knieję,
strasznej łuny przedśmiertnej okrwawiona zorzą
nie przeczuwa, że rękę ma nad sobą bożą.

»A gdy obłęd ostatnich już granic dosięże,
kiedy szał już opęta wszystkie ludzkie mózgi:
wtedy gromy po niebie rozsypię jak węże