Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I widzę i czuję,
jak świat cały niezmierny krąży i wiruje,
a duch życia jak strumień błyskawic wezbrany,
gwiazd tysiącem po niebie lśni się i rozpryska,
mleczną drogą się wije i słońcami błyska,
po mgławicach rozrzuca komet huragany,
w ziem miljony się wciela i stroi się szatą
z blasków, dźwięków, barw, woni, świetną i bogatą!
A nie ślepo, bezwiednie ten duch się przejawia,
nie przypadkiem zapala słońca, ziemie stawia:
bo wszak w coraz to wyższe przeradza się twory,
rozpryśnięty po niebios bezdennych przestrzeniach,
w ciągłych zmianach j ruchu i wiecznych wcieleniach
w jednę tęczę liczniejsze wciąż zbiera kolory —
a zebrane rozrzuca znów i znowu dzieli,
znów cieniuje, układa, znowu wiąże w tęczę,
jednę w tysiąc rozłamie i jasne obręcze
zczepia razem; wstępując tak w przemian topieli
coraz wyżej i wyżej, wciąż się doskonali,
światłem coraz liczniejszem i czystszem się pali!
Czyż przypadkiem ten postęp życia w bezgranicza,
gdzie, jeżeli co pada, jeśli co umiera,
to nad grobem pełniejsze życie się otwiera?
Czyż przypadek bytowi zgodności użycza,
że te słońca nie trącą się i razem krążą,