Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom III.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobytków moich i pracy mych dłoni,
którą zdziałałem w mego życia dobie?

A któż mi marność gdzie większą wymyśli!
człowiek przez wszystkie dni swego żywota
pracuje, składa, dręczy się, kłopota,
by trwonić mieli co dziedzice przyśli!

I to nieszczęście! na cóż mi ta praca,
co mi ze złota, wiedzy i zasobu, —
wszak-ci nie wezmę z sobą nic do grobu,
gdy śmierć zawita, co wszystko wywraca!

I gdzież pod słońcem pożytek człowieka?
pełne dni jego boleści i znoju,
ani śpiąc w nocy zaznaje pokoju,
ni wie, pracując, co go jutro czeka.

Zali nie lepiej jeść i pić bez troski,
zali nie lepiej wypróżniać puhary
na łonie dziewek, przy dźwiękach cytary,
w pląsach i śmiechu?.. A to-ć jest dar boski!

Śmiech Bóg mądremu i wesela różne
dał — a głupcowi pracę i frasunek,
by inny z winnic jego spijał trunek;
— lecz i to marność a strapienie próżne...