Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom I.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SPINOZA.

Ciemno było koło mnie; w jakąś toń bezdenną
zapadałem, — a w górze ponad toni brzegiem
stała mara będąca błękitem i śniegiem,
z krzyżem w ręku i z twarzą anielską a senną...

W toń wpadłem — — a widmo z zorzą ócz promienną
snem stawało się, nikło, — a za niem szeregiem
inne mary tęczowe gdzieś szalonym biegiem
rwane odlatywały w mgieł krainę zmienną. —

Coraz ciemniej i zimniej i głusza koło mnie,
pusto, nicość a rozpacz! Wtem drgnąłem ogromnie:
ktoś mię zbawia! ktoś kładzie w głos zwątpieniom protest!

Z jednej skały wykuty, olbrzymi i święty
mędrzec kończy pieśń jakąś, czy pacierz zaczęty:
Sine Deo nil esse nec concipi potest! — —