Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 336.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przestali, on jakoby się ocknął i uniósłszy się na wozie, ile mu więzy pozwalały, zawołał mocnym głosem do ludu:
»Przybywając tutaj z Ziemi, o! ludu księżycowy, nie wiedziałem nawet, że jestem tak hojny! Dałem wam życie moje i śmierć wam moją daję! Stałem się naprawdę Zwycięzcą przez was oczekiwanym, a dzień dzisiejszy jest naprawdę koroną mego tryumfu! Po śmierci nikt mnie już w duszach waszych zwalczyć nie zdoła! A uczniowie i przyjaciele moi, którzy tu może jesteście, pamiętajcie zbrodnie, które mi zarzucają, gdyż wnet nadejdzie czas, kiedy będą nazwane cnotami!...«
Chciał mówić jeszcze dalej, ale krzyk się podniósł między starszyzną, a potem także wśród tłumu, że bluźni. Tedy jeden z najętych siepaczy, przypadł ku niemu, a bojąc się podejść bliżej, uderzył go w głowę długim kijem, który trzymał w ręku, mówiąc:
»Milcz, psie!«
A oto z pośrodka sędziów powstał Sewin z pobladłemi wargami i zawołał:
»Nie będę sądził tego człowieka! Litości jest pełne serce moje, gdy patrzę na jego upadek i was proszę o litość dla niego. Wszelako czyńcie z nim, co sami zechcecie«.
Gdy to powiedział, odwrócił się i odszedł, twarz swoją zakrywszy, a za nim powstali inni sędziowie, oddając Zwycięzcę na łup motłochowi.

Rozdział sześćdziesiąty.

Tedy uwiązano u nóg jego sznury, a jako był leżał na pomoście wozu ze skrępowanemi rękoma, tak go z niego ściągnięto i przyprzągło się do każdego sznura po sześciu ludzi, i powlekli go po ulicach miasta, aż jasne kędziory głowy jego krwią się zabarwiły od ran, wybitych twardymi kamieniami bruku.
Tłum zaś biegł za wleczonym liczny i krzyczał, podżegając