Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 282.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy wreszcie Marek wybrał się sam do niego z prośbami, rzekł:
— Mogę ci, synu, później być potrzebnym. Niech się to teraz uradzi beze mnie. Jeśli kiedy w razie potrzeby wystąpię po twojej stronie (a tak myślę, bo wiem, że zamiary masz dobre), to nie powiedzą przynajmniej, że swojej bronię rzeczy.
Obrady postępowały niezbyt raźno. Od samego początku okazywało się mnóstwo trudności, prawie nie do przezwyciężenia. Marek miał czasem wrażenie, że jest jakaś ręka poza nim, która wzięła sobie za jedyne zadanie obracać w niwecz wszystko, co on zdziała lub bodaj zamierzy. Ale postanowił wytrwać — przynajmniej do czasu. Zżymał się tylko i oburzał coraz częściej, nie spostrzegając nawet, że gniew jego coraz mniej robi na ludziach wrażenia.
Przytem na świecie dziwne rzeczy dziać się zaczynały. O pracach w komisji rozchodziły się, niewiadomo przez kogo rozsiewane, wieści przesadne a potworne, usposabiając lud z góry wrogo do wszystkiego, coby tam było postanowione. Mówiono naprzykład, że majętności będą podzielone równo pomiędzy wszystkich obywateli, ale w ten sposób, że ci, dla którychby już ziemi ani dobytku nie starczyło, będą poprostu zarznięci. Na przyszłość też uregulowany ma być rozrost rodzin przez topienie nadliczbowych niemowląt... Władza arcykapłańską miała być pono zniesiona, lecz natomiast rządzić miał tajny komitet, wydający zaoczne wyroki śmierci na wszystkich opornych. Kobietom ma być nadana wolność najszersza, tak że nie będą na przyszłość potrzebowały podlegać mężom ani dochowywać im wierności. I morcy będą snadź z ludźmi zrównani...
Te i tym podobne baśnie krążyły między ludem powszechnie, podburzając go coraz więcej — a wszelkie usiłowania Marka, aby kres im położyć, chybiały celu najzupełniej.
A jednocześnie też zaczęto mówić o zjawieniu się proroka Chomy, który niewiadomo jak uszedł z więzienia arcykapłań-