Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 272.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiadomo co on nam przyniesie. Ale cokolwiekby się stało, nie zmieni to w niczem zwykłego porządku wschodu i zachodu słońca, nawet fal tych, które idą przez morze, kiedy lody ustąpią. Wiatr zdoła zerwać kamień ze szczytu Otamora i rzucić go w dolinę, ale największe szczęście lub nieszczęście ludzkie nie poruszy jednego ziarnka piasku nad brzegiem wody...
Daleko, daleko na wschodzie, kędy dzień już był większy, poczynały lody pękać na morzu i głuchy, stłumiony łoskot szedł po świecie, niewyraźnem echem od ścian dalekiej góry odrzucany. Z drugiej strony, od miasta słońcem zalanego, biły ledwo dosłyszane dźwięki ciężkich młotów, kujących na znak radości w ogromne tarcze spiżowe, wolno zawieszone. Zdawało się Malahudzie, że odróżnia nawet odgłos trąb, zachodnim wiatrem niesiony. Witano tam snadź zwycięskich przybyszów...
Dzień już był ogromny i lody dawno spłynęły, kiedy starzec, wyjrzawszy znów z jaskini na szczyt wzgórza, dojrzał flotylę łodzi, płynącą od miasta ku wyspie. Domyślił się, że to powitalny orszak po Zwycięzcę przybywa, i poszedł go o tem zawiadomić.
Marek, wyspawszy się do syta i odpocząwszy siedział był właśnie przed wejściem do pieczary i przyglądał się z zajęciem roślinom, naokół szybko się do słońca otwierającym, kiedy Malahuda ostrzegł go, że trzeba mu się gotować do drogi.
— Wyjdź naprzeciw nich nad morze, — rzekł, — bo ja nie chcę, aby mi tutaj koło domu zieleń deptano. Oni po ciebie przyjeżdżają; mnie z tymi ludźmi nic nie łączy; zbyt długo byłem samotny.
Potem zaczął go żegnać z tkliwą ojcowską czułością.
— Byliśmy zaledwie kilkadziesiąt godzin razem, — mówił. — a pokochałem cię prawdziwie. Myślałem już nieraz i obecnie myślę znowu, że źle zrobiłem, odchodząc od ludu w chwili twojego przyjścia, ale wonczas nie mogłem inaczej. Teraz cię błogosławię: oby ci się wszystko jak najlepiej powiodło! Więcej nie mogę już nic zrobić dla ciebie. Nie przecz,