Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 246.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dnak bez protestu i święcie zachować poprzysięgli, zwłaszcza kiedy posłyszeli, że jest to wstęp do nowych i zbawiennych praw, któremi Zwycięzca chce ludność nowego kraju uszczęśliwić.
Pierwszą osadę postanowiono założyć na miejscu, gdzie właśnie noc przepędzono — i tutaj na przyrodzonym szlaku, wiodącym od gór w kraje nizinne, zostać miał Jeret z garścią co najwyborowszego męża, jako stróż i naczelnik.
Rankiem, gdy reszta obozu, oprócz pozostających, ruszyła dalej, żegnał się z nim Zwycięzca, wzruszony myślą, że po raz ostatni ściska drobną a tęgą dłoń wojownika... Gdy miał już odejść, drgało mu jeszcze na ustach pytanie, co ma złotowłosej Ihezal powiedzieć, jeżeli go o niego zapyta, ale spojrzawszy w posępne oczy Jereta, uścisnął mu tylko dłoń jeszcze raz, żywo i gorąco, i odszedł bez słowa...
I tak posuwano się ku morzu, zostawiając załogi po drodze, w miejscach na osady dogodnych a obronnych, aż gdy w późnej popołudniowej godzinie zobaczono zdala rozfalowaną, siną przestrzeń wody, mała już tylko garstka została przy Zwycięzcy. Nad morzem spotkano oddział pilnujący sań zostawionych. Tutaj pozostawał jako naczelnik Anasz, który na razie miał jeszcze odprowadzić Zwycięzcę do starego kraju i wrócić z osadnikami.
Słońce zachodziło, kiedy sanie, przygotowane już do drogi, oczekiwały na piasku, rychło mróz nocny zetnie morze szklistym pomostem. Marek, rozciągnięty na wybrzeżu, patrzył na łunę zachodnią. Paliła się szeroko, czerwieńsza i krwawsza niźli zazwyczaj, jakby symbol ostatni i pożegnalny owych długich dni, pełnych trudu, mordu i pożogi... Zwycięzca przypomniał sobie ostatni wieczór przed wyjazdem i jasną głowę Ihezal na piersi swojej opartą — i wzniósł ręce w milczeniu, jakby Bogu bez słów dziękując, że trud jego największy jest już ukończony i że wraca do kraju, skąd rychło odleci na zawsze z Księżyca...
Łuna tymczasem nie gasła, lecz zdawała się owszem za-