Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bywców... Wracał tedy Marek do izby i zapatrzony w płonący ogień, usiłował snuć jakieś plany, przedrzeć myślą ten otaczający go mrok beznadziejny. Ale myśl, w jakąkolwiek stronę wysłana, grzęzła ciągle w jakiejś niemożebności zasadniczej, w niepodobieństwie wysnucia wniosku, mającego bodaj pozory sensu...
W końcu znużył się bezcelowem myśleniem. Nad ranem napadł go sen, blizko dobę trwający, z którego obudził się silniejszym i nadspodziewanie pokrzepionym. Nie zeszło na niego wprawdzie natchnienie i nie miał żadnego planu dalszego działania, ale przez reakcję swej zdrowej fizycznej natury popadł w pewną beztroską obojętność wobec wszystkiego, co może przyjść. Myślał już tylko o chwili obecnej, o tem, że jest w mieście zadziwiającem, kędy każdy głaz i każda budowla mogą mu opowiadać tajemnice nieśnione i nadzwyczajne.
Ubrał się tedy pośpiesznie i nie czekając wschodu słońca, wezwał orszak, mający mu w wycieczce towarzyszyć. Na wstępie jednak otrzymał przykrą wiadomość: Wielki Szern, wieczorem ujęty, znikł był w ciągu nocy bez śladu. Żołnierze, czuwający nad nim, przysięgali, że stać się to musiało jakąś siłą nieczystą, gdyż pomimo że więzień nie miał pęt nałożonych, drzwi celi zamknione były szczelnie i bez przerwy strzeżone. Nadto zniknęły z nim razem malowane kamienie, które izbę wypełniały.
Marek, usłyszawszy tę wiadomość, zadumał się. Chociażby nawet przypuścić, że szern umknął, korzystając z chwilowego niedbalstwa straży, to gdzież się mogła podziać owa »biblioteka« z głazów, ważąca zbyt wiele, aby ją mógł unieść już nie jeden, ale stu szernów nawet? A gromadę taką, przybywającą po kamienie, byliby przecież strażnicy niewątpliwie spostrzegli...
Nagle błysnęła mu myśl, niby promień światła niespodziewanego. Zrozumiał, że Wielki Szern pozostał wyłącznie dlatego, aby ocalić swe »księgi«, których niepodobna mu już było ukryć podczas nagłego i nieoczekiwanego snadź wtargnięcia Ludzi.