Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 214.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

światło elektryczne, przez zamknięcie drzwiczek mechanicznie się zapalające.
— Co robisz? — zawołał Roda.
— Nic, — odrzekł Mataret spokojnie i zeszedł w głąb.
Roda był dziwnie zaniepokojony, znalazłszy się tak sam na sam z towarzyszem we wnętrzu pocisku tajemniczego, ale wstydził się dać to poznać po sobie. Począł się tedy rozglądać dokoła i tonem nauczycielskim wyjaśniać Mataretowi mechanizm i urządzenie, co sam niegdyś od Zwycięzcy był posłyszał.
Mataret słuchał go z roztargnieniem, przypatrując się jednocześnie ścianom pocisku.
— To ten guzik, nieprawdaż? — odezwał się naraz, pokazując kościaną gałkę w metalowej oprawie, tkwiącą w ścianie za szybką cienkiego szkła.
— Jaki guzik? — spytał Roda.
— Ten guzik trzeba nacisnąć, aby... wyruszyć w podróż?
— Tak. Zdaje mi się... Ostrożnie! nie dotykaj! — dodał żywo, spostrzegłszy, że Mataret wyciąga rękę w stronę guzika. — Moglibyśmy wylecieć niechcący...
— Dlaczegóż nie chcący? — rzekł Mataret z dziwnym uśmiechem.
Roda wzruszył ramionami.
— Wyjdźmy już. Dość długo tutaj siedzimy.
Mataret go zatrzymał.
— Czekaj. A gdybyśmy tak wyruszyli naprawdę »na tamtą stronę« we dwóch?
— Czyś oszalał?!
— Nie. Bądź co bądź Zwycięzca walczy w naszej sprawie, a potrzeba mu pomocy, bo inaczej padnie w wojnie z szernami... Możnaby mu tę pomoc sprowadzić z »tamtej strony«... Wesprą go zapewne, gdy się dowiedzą...
Roda stanął między Mataretem a złowieszczą gałką w ścianie.
— Wychodzimy stąd natychmiast! — rzekł. — Idź naprzód i otwieraj klapę!