Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

najmłodszymi tylko. Aż i tym się znudziło. Nie wytrzymali. Poszli i oni, kiedy słońce stało na południu, ot ponad temi górami. Mnie przykazali wozu pilnować, więc go pilnuję...
— Nie jest-że to przepyszne, co? — zaśmiał się Mataret. — Czcigodna Nechem, jako jedyna niezłomna strażniczka wozu świętego!
Roda się żachnął.
— To jest łajdactwo! Taka ucieczka, takie lekceważenie nałożonego obowiązku!
— O co się ty gniewasz właściwie? — spytał Mataret półgłosem, patrząc na niego zdumionemi naprawdę oczyma. — Przecież na tej niedbałości strażników myśmy chyba wyszli najlepiej.
— Ale mogliśmy wyjść jak najgorzej! — oburzył się mistrz. — Pomyśl tylko, gdyby tu był kto przyszedł przed nami i zepsuł wóz...
— Nie byłabym dała! — krzyknęła Nechem i błysnęła zębami, gotowa jak zwierz rzucić się na każdego, ktoby się ośmielił własność Zwycięzcy naruszyć. — Nie byłabym dała, panowie, chociaż jestem sama! Powiedzcie Zwycięzcy, który was wysłał, że wszystko jest w porządku...
Roda chciał coś odpowiedzieć, ale Mataret chwycił go szybko za rękę, dając mu znak milczenia.
— Tak, Zwycięzca nas posłał tutaj, — rzekł, zwracając się do kobiety. — Mamy z jego polecenia stan wozu zbadać i donieść mu, czy wszystko jest w porządku...
— O! jeszcze jak! — zawołała Nechem z radosną dumą. — Oglądajcie! Po odejściu strażników ja wozu doglądam i czyszczę go nawet. Świeci się jak złoto...
— Pewne części wozu kazał nam Zwycięzca zabrać z sobą, — wtrącił Roda.
Nechem spojrzała na niego podejrzliwie.
— Pewne części zabrać, mówicie, panie?
— Nie, nie, uspokójcie się! tylko na przypadek, gdybyśmy