Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 191.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Później! za chwilę! — dorzucił, posłyszawszy wzrastający gwar w otoczeniu. — Przyjdź za dwie godziny, do świątyni!
Ostatnie słowa mówił już wstępując na kamienną arcykapłańską kazalnicę przy schodach.
Lud ruszył się i zafalował, zobaczywszy go wzniesionym nad sobą. Dały się słyszeć znowu głośniejsze skargi i okrzyki. Niektóre z nich bluźniły już Zwycięzcy.
Jeret zaczerpnął w piersi powietrza i mówił:
— Wstyd mnie, gdy patrzę na was, gdy słucham głosów waszych, niewieścich zgoła a nie męskich! Zwycięztwo będzie nasze, ale trzeba jeszcze wysiłku i pomocy! Przybyłem tu nie skarg waszych słuchać, ale zebrać nowy oddział, któryby wsparł walczących! Broni jest jeszcze zapas. Niech młódź się zgłasza i zaciąga w szeregi, bo gdy słońce zajdzie, ruszymy znów na południe po zamarzłem morzu!
Mówił jeszcze przez jakiś czas, rzucając na głowy tłumu zdania krótkie i twarde jak kamienie. Mataret tymczasem ustąpił nieco na bok. We drzwiach świątyni dostrzegł Ihezal. Stała o węgar oparta, patrząc przed siebie dziwnemi, sennemi oczyma, które zdawały się nawet nie widzieć tego, na co patrzyły. Twarz miała pobladłą i wychudzoną, białe ręce trzymała złożone na piersi, na kosztownych łańcuchach, z szyi jej zwisających.
Mataret pochodził z jednej z najprzedniejszych i najbogatszych rodzin w mieście i był niegdyś w blizkich stosunkach z domem arcykapłana Malahudy. Zobaczywszy teraz dziewczynę, przystąpił do niej i pokłonił się.
— Jak się macie, złotowłosa? — rzekł z uśmiechem.
Ihezal spojrzała na niego z roztargnieniem i odwróciwszy się, weszła do świątyni bez słowa odpowiedzi. Wzruszył tedy ramionami i siadł na progu, czekając na Jereta. Nie widno go już było na kazalnicy. Skończył mówić i wmieszał się między lud. Mataret, patrząc z góry, dostrzegł go, jak rozmawiał z kilku starszymi, odpowiadając żywo na jakieś zadawane pytania. Później zbliżył się do niego Sewin. Zausznik arcykapłana prawił