Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagły gniew Marka napadł.
— Milcz, zwierzu! Jestem twoim panem i każę cię obatożyć!
— Każ.
— Ująłem cię.
— Nieprawda. Dziewka mnie przypadkiem ujęła, nie ty, klocu.
— Wezmę cię z sobą na Ziemię...
Szern zaśmiał się zgrzytliwie.
— Ty sam na Ziemię nie wrócisz. Zdechniesz tutaj.
— Wrócę. Ale pierwej wytracę szernów do nogi. Wytracę was tak w kraju waszym, jak tutaj wytraciłem. Oprócz ciebie żaden szern tu już nie jest żyw.
Awij otworzył obie pary oczu i przypatrzył się baczniej Markowi.
— Rozkuj mnie i puść, — odezwał się po chwili, — a pozwolę ci zdrowo wrócić na Ziemię.
Teraz Marek roześmiał się.
— Owszem, rozkuję cię, ale pod warunkiem, że będziesz mi służył za przewodnika do kraju waszego, który chcę zawojować.
Sern[1] nie raczył odpowiedzieć. Odwrócił głowę w przeciwną stronę i począł patrzeć z zajęciem w migotliwy płomień kaganka. Wtedy Marek, przezwyciężając wstręt, zbliżył się i dotknął dłonią kosmatej, miękkiej jego piersi.
— Cóż? czy poprowadzisz? — powtórzył.
Awij przeniósł zwolna wzrok na twarz Zwycięzcy, przyglądał mu się spokojnie i długo, a potem warknął:
— Źle zrobiłeś, żeś mnie nie zabił. Teraz ja będę w końcu zwycięzcą, bo ty jesteś głupi. Jak wszyscy ludzie.
— Więc nie powiedziesz?

— Ja powiodę! — odezwał się naraz niespodziewany głos z kąta sklepionej izby.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Szern.