Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, tak! Księżyc należy do Ludzi. Stary Człowiek oddał go nam w dziedzictwo!
— Niech żyje Zwycięzca! niech żyje! niech żyje!
Sławiono go znowu i wielbiono bez końca.
A on dostojnym ruchem monarszym skinął tłumowi i miał się już cofnąć z łaskawym na ustach uśmiechem, gdy naraz poczuł, że ktoś podniesioną dłonią dotyka jego łokcia...
Stał obok niego człowiek niewielki o dużej, bujnym włosem porosłej głowie i patrzył na niego przenikliwie, niemal groźnie drobnemi, siwemi oczkami.
— Jeśli masz skargę lub prośbę, udaj się z tem do Ihezal, — rzekł Marek.
Człowieczek potrząsnął głową na znak przeczenia.
— Z tobą chcę mówić, — odezwał się, — i spytać cię, dlaczego Lud bałamucisz?
— A! co? co?
Marek tak był zdumionym tym niespodziewanym pytaniem czy zarzutem, że zrazu nie umiał znaleść właściwej odpowiedzi. Mały człowieczek wytłumaczył sobie snadź na swoją korzyść to zakłopotanie olbrzyma, gdyż ściągnął brwi i powtórzył surowo:
— Dlaczego Lud bałamucisz? Po co te bajki o Ziemi? Nie będę tutaj rozprawiał przed tłumem, ale jeśli chcesz, pójdź ze mną do świątyni — i wytłumacz się...
Teraz cała rzecz wydala się Markowi niezmiernie zabawną. Zaciekawił go ten pewny siebie człowiek.
— Ależ owszem, owszem... Rad będę posłyszeć...
Mówiąc to, pochwycił poważnego malca pod pachę i wszedł z nim do wnętrza.
— A teraz, — rzekł, gdy byli już sami, — opowiedz mi, mój przyjacielu, jak to ja lud bałamucę?
Mały człowieczek odchrząknął i usiłował przybrać jak najpoważniejszy wyraz twarzy.
— Jestem Roda, — rzekł z godnością.
— Bardzo mi przyjemnie.