Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z pod siwych, krzaczastych brwi i jeno w miarę, jak krzyki stawały się coraz natarczywsze, łącząc się z wyzwiskami, w jego stronę rzucanemi, uśmiech coraz wynioślejszy i bardziej ironiczny drgał na jego zaciśniętych wargach.
— Malahuda! zejdź i pokłoń się Zwycięzcy, którego wiodę oto ludowi!
Elem stał przed nim, w purpurowej szacie od wczoraj przywdzianej — i niemal rozkazującym ruchem ręki wskazywał plac, mrowiem ludzi zaległy.
— Przystoi mi miano Jego Wysokości — odparł starzec. — jestem arcykapłanem, rządzącym wszystkim Ludem księżycowym!
Czarne oczy zakonnika zapłonęły nagle porywczym gniewem.
— Nie jesteś niczem! — zakrzyknął, — jeden Zwycięzca dziś włada i ci, którzy jemu służą!
— Dopóki nie złożę swej władzy, jestem, czem byłem... — rzekł Malahuda spokojnie, — i nim twój Zwycięzca wejdzie na stopnie świątyni, mogę cię kazać okuć i wrzucić do lochu razem z braćmi, którzy Zakon swój złamali, opuszczając bez mego pozwolenia Kraj Biegunowy.
Twarz Elema poczerwieniała, a na skroniach wystąpiły mu sine żyły.
— Ja niczyjego pozwolenia nie potrzebuję, — mówił dusząc się od wściekłości, — i nie słucham nikogo, nie tak, jak ty, sługo i pachołku szernów!
Zwycięzca wchodził na stopnie świątyni, Malahuda więc, nie odpowiadając już nawet na straszliwą obelgę zakonnika, usunął go jeno dłonią z przed siebie i stanął twarzą w twarz wobec dziwnego przybysza.
Marek, stojąc o kilka stopni poniżej, patrzył na starca z dobrym, jasnym uśmiechem i wyciągał dłoń na powitanie. On jednakże uśmiechem nie odpowiedział ani dłoni nie wyciągnął, nie skłonił nawet głowy, choć wszyscy dokoła na twarz w powitalnym upadli pokłonie.