Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wydawaniem głosu. Przeciągnął więc tylko zcierpłe skrzydła, strzepnął niemi i ziewnął głośno, otwierając bezzębną gębę, otoczoną rogową naroślą w kształcie dzioba szerokiego a krótkiego, z jedną haczystą w pośrodku zadziorą.
Morcy się zerwali, jak sfora psów dobrze ułożonych, a jeden z nich, chłop, — jak na wzrost księżycowych ludzi — ogromny, z krwawo sinem sześciopalczastem piętnem na policzku, przyskoczył ku panu i przysiadł na posadzce, patrząc pytająco w jego krwawe ślepia.
— Czy poselstwo przybyło? — błysnął szern ku niemu.
Morzec — Nuzar go nazywano — spojrzał na niego z rozpaczliwem pomieszaniem i jęknął:
— Panie...
Awij zacharczał:
— Bydlę! z wami trzeba jak z psami albo ludźmi głosem rozmawiać! Czy przybyło poselstwo? — pytam.
— Nie jeszcze, panie, ale krótce przybędzie...
— Głupiś.
Odwrócił się na drugi bok i kazał dosypać ziół na trójnogi. Morcy, bądź co bądź ludzkie płuca mający, dusili się od gęstego nieznośnego dymu. Żaden jednak nie śmiał się przyznać do tego: za hańbę uważałby sobie nie rozkoszować się tem, co szernowi, wyższej istocie, przyjemność sprawiało.
Awij przymknął tymczasem dwoje dolnych oczu, do bliskiego patrzenia służących, a górne — dalekowidzkie, w których wzroku zarysy bliższych przedmiotów w niewyraźną mgłę się roztapiały, wytężył gdzieś w mrok przed siebie i marzył o zamierzonej rzezi, jak jej się będzie ze szczytu wieży swojej nadmorskiej przyglądał...
— Jak poselstwo z posiłkami przybędzie, — charknął znowu po chwili, — zapalicie osadę...
— Możeby zaraz...?! — krzyknął Nuzar z roziskrzonemi oczyma.
— Milcz, psie, i słuchaj...