Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 054.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rów a więcej jeszcze postrachowi swego okropnego imienia, który trzymał od nich zdala każdą ludzką istotę. W razie zabicia szerna, albo chociażby napaści tylko mścili się straszliwie o morców mniej im chodziło i mało dbali, jeśli którego z nich, niebacznie w głąb kraju się zapuszczającego, śmierć spotkała, chociaż się bowiem nimi posiłkowali, w głębi serca gardzili nimi prawie tak samo jak Ludźmi.
A przytem z zamku w razie niebezpieczeństwa poważnego odwrót był zawsze otwarty, — we dnie na łodziach, w nocy na żaglowych saniach przez zamarzłe morze. Tą też drogą przybywali każdej czwartej nocy potworni ziomkowie Awija po haracz. Właśnie wielkorządca czekał ich przybycia.
Jednak jeszcze więcej niż brak owych posiłków powstrzymywało go od wydania krwawego rozkazu wrodzone szernom lenistwo. Trzebaby postanowić i odezwać się do morców i wydać odpowiednie zarządzenia... Myślał o tem wszystkiem i wyobrażał sobie z rozkoszą buchające wśród nocy płomienie i jęk zarzynanych ofiar, ale tymczasem nie chciało mu się ruszyć ani skinąć.
Leżał na szerokiej sofie, miękką czerwoną tkaniną na lśniącem włochatem ciele owinięty, nogi z zadzierżystemi pazurami podciągnął pod siebie — straszne, sześciopalczaste dłonie ukrył w fałdach obwisłej błony szerokich nietoperzych skrzydeł... Obok w miedzianych trójnogach płonęły zioła wyszukane, których ostra i odurzająca woń osobliwą roskosz sprawiała szernowi. Zamglonym i sennym wzrokiem swoich czworga okrągłych krwawych oczu pojrzał ku drzwiom, gdzie na czatach siedziało sześciu morców, skulonych od zimna, którego ich pan zdawał się wcale nie odczuwać.
Przyszło mu na myśl, że jest północ i poselstwo szernów powinno już było przybyć. Chciał coś powiedzieć, wydać rozkaz jakiś, ale nie chciało mu się. Morcy z trudnością tylko i niedokładnie rozumieli mowę barwnych błysków na jego białem, fosforyzującem czole, on zaś nie miał ochoty trudzić się