Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 046.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

od tego widoku, a mnisi tymczasem, tańcząc około niego, śpiewać jęli jakiś hymn tryumfalny:
— Przyszedł nam Zwycięzca!
— Poraził szerna, poraził morca piorunem!
— Dla ludzi jest Księżyc; śmierć wrogom naszym!
— Chwała Zwycięzcy, gdziekolwiek stąpi noga jego błogosławiona!...
W milczeniu wysunął się Marek z koła pląsających i poszedł naprzód. Z ostatniego zakrętu drogi, tuż w pobliżu osad ludzkich silnie już snadź odwiedzanej, widać było całą szeroką równinę, drobnemi pierściennemi wzgórzami usianą, na którą niegdyś — przed siedmiuset laty — z tego właśnie miejsca patrzył był po raz pierwszy »Stary Człowiek«, takim jak on teraz młodzieńcem.
Usiadł na przydrożnym kamieniu i zamyślił się głęboko... I dziwno mu było, że nie umie właściwie myśli swoich sformułować. Patrzył na równinę bezbrzeżną, ku zachodowi chylącem się słońcem już pozłoconą i czarnych okrągłych jezior pełną, i myślał o tem, że spędziwszy dotąd czas w Biegunowym Kraju wiecznego pół-świtu, będzie teraz widział pierwszy zachód słońca na Księżycu, i że mu niewypowiedzianie smutno jest w ten czas zachodu... I myślał, że pusta wesołość jego zgubiła się gdzieś w przeciągu kilku set godzin i że dąży z dziwnie ściśnionem sercem ku dalekiemu Morzu, kędy rozstrzygną się jego losy, tak niepojęcie w rdzeń ludzkich spraw na Księżycu wplątane... I naszła go teraz tęsknota za Ziemią, którą — śmiały i żądny nowości szaławiła — zda się tak niedawno, śmiejąc się, opuszczał... Była chwila, że chciał wstać i uciekać, wracać do Kraju Biegunowego i siąść w lśniący wóz swój, który stoi tam gotów do powrotnej drogi, — ale nagły bezwład go ogarnął, wsparł łokcie na kolanach i twarz w dłoniach ukrył...
— Obiecałem los swój przyjąć na siebie, — wyszeptał.
Z długiej zadumy obudziło go lekkie dotknięcie. Wzniósł oczy. Przed nim klęczała niemłoda i wynędzniała kobieta i wzno-