Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 281.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   273   —

— Serato!
Nie ruszył się z miejsca, nie zwrócił oczu, nawet nie drgnął na dźwięk swego imienia.
— Słucham — rzekł zwykłym, spokojnym głosem...
Wszystkie plany Azy, które sobie układała długo i mądrze dla tej rozstrzygającej walki, zamąciły się i pierzchły naraz z jej myśli.
Odruchowym instynktem pchnięta, skoczyła ku niemu i przywarła usta gorące do nagiej jego piersi, — dłonie jej błądziły koło jego twarzy, chwytały za włosy rozsypane, osuwały się wzdłuż ramion... Urywanym wśród obłędnych pocałunków głosem zaczęła mu szeptać słowa pieściwe, mówić o rozkoszach niewysłowionych, których on zapewne w życiu swojem całem jeszcze nie przeczuł, wzywać go, prosić, aby ją przygarnął do siebie, bo ona ginie z miłości...
Nie wiedziała nawet zgoła w tej chwili, czy mówi to, co myśli i czuje naprawdę, czy też jeno straszną jakąś komedję odgrywa, która ją samą porwała... Czuła tylko, że odchodzi od przytomności z tym ostatnim jeszcze błyskiem świadomym, że wszystko odrazu na jedną rzuciła kartę.
Nyanatiloka nie drgnął nawet. Nie odpychał jej, nie usuwał się od jej pocałunków, nie zmrużył powiek rozwartych. Zdawać się mogło, że nie jest człowiekiem żywym, lecz jakąś przerażającą figurą woskową, gdyby nie uśmiech nieco wzgardliwy, który mu się po wargach przewinął.
Aza nagłym przestrachem tknięta odsunęła się od niego.
— Serato, Serato... — wykrztusiła ze ściśniętego kurczem gardła.
Na jego twarzy, smagłej jak zawsze, nie było znać ani śladu rumieńca; krew w żyłach nie zatętniła mu żywiej.
— Czego pani żąda?
— Jakto?... Ty pytasz! Ciebie chcę, ciebie! Czyżeś ty nie czuł moich pocałunków?
Wzruszył nieznacznie ramionami.