Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 234.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   226   —

ni burzy, bo sam jestem, zaprawdę, ziemią rodzajną i kwiatem i rzeką i drzewem, wichrem i morzem. W tętnie swej krwi, w rytmie myśli swojej czuję harmonję bytu — tę najgłębszą, tę pod zjawiskami złudnemi ukrytą, pod tem, co się człowiekowi, wyrwanemu ze świata, wydaje nawet złem, niesprawiedliwem lub niepotrzebnem. Całe długie życie moje poprzednie, chociaż skąpe dla mnie nie było, dać mi nie zdołało ni jednej chwili szczęścia bodaj podobnego temu błogostanowi, w jakim się obecnie znajduję ciągle i bez obawy utracenia go kiedykolwiek.
Nyanatiloka mówił to, do Jacka się zwracając, zupełnie tak, jakby zapomniał o obecności Azy, która w głęboki fotel wtulona, z brodą o złożone na poręczy dłonie opartą patrzyła nań w milczeniu szeroko rozwartemi oczyma.
Początkowo słuchała, co mówił, później słowa jego stały się dla niej dźwiękiem bez znaczenia, na który zważać nawet nie miała ochoty. Słyszała tylko brzmienie głosu — równe, spokojne i miękkie, widziała z boku ramię nagie i jędrne, choć szczupłe, przez słońce południowe barwą dojrzałego owocu powleczone. Jakaś młoda świeżość i moc szły od tego człowieka. Włosy czarne i lśniące, lekko faliste, spadały mu na odkryte, czerstwe ramiona — i Azie zdawało się, że czuje zapach jego kędziorów, rzeźwy, przypominający woń górskich ziół, rosnących nad zimnym, kryształowym strumieniem. Twarz jego widziała w zgubionym profilu: linję wypukłą, gdzie skroń łączy się z kością czołową, wzniesioną powiekę oka, jeden kąt ust świeżych, drgających, czerwonych.
— Młody, jasny, boski — szeptała w myśli, — taki był i wówczas...
Zerwała się nagle z przerażeniem.
— Serato!
Odwrócił się powoli i spojrzał na nią wzrokiem nieco roztargnionym, nierad widocznie, że mu przerywa.