Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 216.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   208   —

Myśli Jacka szły gdzieś w dal nieokreśloną i rozwiewną.
Wiedzącym a nie badającym!
Stworzycielem prawdy własnej, będącej zarazem prawdą wszechświata, który się zamknął w człowieku —
Zamiast poszukiwaczem cudzych prawd, co niczem się okazują, i pustką, i pozorem!...
A prawda własna? — to wiara!
Jakakolwiek wiara, ale twórcza, mocna, stworzona w duchu i niewątpliwa — a właśnie przez to prawdą niewzruszoną będąca!
To znaczy: wiedzieć, a nie badać!
Tworzyć a nie szukać.
Myśleć a nie wątpić.
Nie poddawać się, a czuć; nie pragnąć, a chcieć!
Gdzie droga do cudu takiego?
Nyanatiloka powiedział raz: »Trzeba się nauczyć być samotnym w pośrodku gwaru i ciżby, jako na puszczy głuchej jeszcze samotnymi być nie umiecie«.
Nad Nilem to mówił, kiedy od zwalisk chramu Izydy powracała Aza...
— Ekscelencjo...
Drgnął i zerwał się żywo. Lokaj stał we drzwiach nieruchomy, wyprostowany.
— Co tam?
— Niepokoiliśmy się, że Ekscelencja na noc nie zeszedł do swojej sypialni...
Jacek rzucił ręką niecierpliwie.
— Co słychać?
— Pani Aza...
— Co? Przybyła?
— Tak jest. Osobnym pociągiem dziś rano. Chcieliśmy zbudzić Ekscelencję wedle polecenia, ale sypialnia była pusta, tu zaś nie śmieliśmy wchodzić.
— Gdzie jest pani Aza?