Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 204.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   196   —

nazbyt uczoną a tchórzliwą! Morze zagrać mi musi, wichry na skałach, gromy na niebie, lasy żywiczne i stepy! Pani, pani moja! dożyć ja chcę tej pieśni, stworzyć ją chcę! Tworzę już dla niej słuchaczy, oczyszczam świat, aby się po nim mogła rozhulać szeroko! gdy z piersi mojej wybiegnie...!
Pięści zaciśnięte wsparł na piersiach, z za szerokich warg, w uśmiechu rozchylonych, zęby mu białe błyszczały...
Aza — nieruchoma — patrzyła nań spokojnie z pod spuszczonych powiek.
— Panie...
Oprzytomniał i pochylił głowę.
— Przepraszam panią. Zbyt głośno mówię...
— Niech pan tu przyjdzie bliżej. Tak. Pan jest dziwny, dziwny człowiek. W panu się pali duch. Ale niechże mi pan powie nareszcie, co to wszystko ma ze mną wspólnego? Dlaczegoby pan... uciekł... gdybym dłoń wyciągnęła...
Twarz Łachcia rozjaśniona sposępniała nagle.
— Kocham panią.
Zaśmiała się głośno.
— To już wiem.
— Nie, nie wie pani. Pani nie może nawet wiedzieć, co to znaczy; gdy myślę o pani, świat mi się cały gubi z przed oczu. O! jak to dobrze, że ja nie mogę mieć żadnej nadziei!
Ukrył twarz w dłoniach i trwał tak chwilę w milczeniu. Ona patrzyła nań teraz z istotnem zaciekawieniem.
— Niech pan mówi dalej. Chcę wszystko wiedzieć.
— Dobrze. Będzie pani wiedziała.
Oczy na nią znowu zwrócił, zapamiętaniem miłosnem aż obłąkane i mówić jął szybko, popędliwie:
— Nie wiem, czy to miłość zawsze taka bywa, ale ja nienawidzę panią jednocześnie! Boję się — nawet nie pani, ale siebie samego się boję. Czuję, że gdybym raz bodaj do ręki pani przylgnął ustami, to byłby koniec wszystkiego, wszystkiego... ja jużbym się od niej nie zdołał oderwać.