Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 193.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   185   —

brać czynnego udziału, a jednak dziwne ogarniało go uczucie, że zejdzie stąd, ulatując w przestrzeń jakby w ucieczce przed walką, przed grozić mogącem niebezpieczeństwem, przed ostatecznem zmaganiem się sił...
A jeśli tu będzie potrzebny? jeśli tu czyn ostatni, straszny, który dla siebie samego zachowuje, nie chcąc broni w obce dać ręce, spełnić wypadnie, a jego tu nie będzie, aby rzucić grom — ?
— Cóż mnie to wszystko obchodzi? — szepnął zcicha do siebie. — Odejdę. Niechaj się dzieje, co chce. Tam przyjaciel jedyny mnie woła...
Powstał właśnie, kiedy na progu zjawił się znów służący z listem na tacy.
— Od pani Azy, — rzekł, kładąc na stole kopertę.
Jacek rozerwał ją szybko i przebiegł pismo oczyma, zapominając o obecności karłów księżycowych, którzy z zajęciem śledzili zmianę na jego twarzy...
Usiadł zwolna w krześle i ćwiartkę papieru zapisaną przed sobą położył. Aza donosiła mu, że przyjeżdża wkrótce do Warszawy na czas dłuższy, odpocząć po występach i tryumfach...
»Chcę, abyś był wtedy w domu, mój przyjacielu, — pisała, o przelotnem, dawnem nieporozumieniu snadź już zapomniawszy, — gdyż pragnę o wielu rzeczach z tobą pomówić i czas wyłącznie w twojem spędzić towarzystwie... Może się niejedno zmieni w mojem życiu, — ty pierwszy będziesz o tem wiedział...«
— Mam jeszcze czas, — rzekł do siebie po chwili, prawie głośno, — nim wóz mi zbudują, a potem...
Urwał i dawszy ręką znak służącemu, aby się wraz z karłami oddalił, podszedł ku oknu i wsparł o szybę czoło zamyślone i smutne.