Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 190.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   182   —

Jacek chciał coś odpowiedzieć, ale w tej chwili drzwi się otworzyły: służący oznajmił przybycie wezwanych karlików.
Weszli obaj, poglądając nieufnie na Nyanatilokę. Roda zląkł się nawet niepomiernie, gdyż strój Hindusa, prosty burnus biały, przypomniał mu jakoś Hafida, który w klatce ich woził. — Jacek nie dał mu ochłonąć. Otrzeźwiony już ze snu zupełnie, żywym krokiem ku księżyczanom postąpił i zapytał wręcz:
— Dlaczego mówiliście nieprawdę, że Marek panuje spokojnie nad ludem księżycowym, gdy on właśnie w tej chwili walczy z potworami we wnętrzu wielkiego pierściennego łańcucha gór — ?
Roda pobladł i zaczął się trząść na całem ciele.
— Panie najdostojniejszy! wojnę on toczy rzeczywiście...
Przerwał. Przyszło mu na myśl, że przecież Jacek żadnym sposobem wiedzieć nie może, co się tam na Księżycu dzieje, więc niema zgoła powodu, aby go o istotnym stanie rzeczy powiadamiać. Odął wargi mięsiste i głowę hardo w tył rzucił.
— Boleśnie mi jednak, panie, — kończył niby zdanie rozpoczęte, — że, z lekkiem sercem kłam mi zadajesz. Do obowiązków i zwykłych zajęć króla należy wojna; cóż więc dziwnego, gdyby się Marek obecnie rzeczywiście na wyprawie znajdował, o czem zresztą ani ty, ani my w tej chwili wiedzieć nie możemy.
Jacek patrzył przez jakiś czas na karzełków w milczeniu, wreszcie odezwał się:
— Chciałem wam powiedzieć, że postanowiłem w nowym wozie udać się na Księżyc za moim przyjacielem. Czy zechcecie mi towarzyszyć?
Chwilowa pewność siebie włochatego »mędrca« znikła w jednym momencie. Nogi poczęły znów pod nim drżeć, wybełkotał jakieś słowa niezrozumiałe...
Ach! tak, na Księżyc! powrócić na Księżyc, znaleść się znowu w mieście przy Ciepłych Stawach, wśród uczniów swo-