Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   127   —

Śpiewaczka zmarszczyła brwi.
— Co się tu dzieje? Czyście poszaleli!
W tej chwili pan Benedykt zdołał nareszcie uwolnić się od napastnika i podbiegł ku niej krokiem zgoła młodzieńczym.
— Paniusiu — zaczął zadyszany, wznosząc wysoko brwi pokryte sińcami, — przywiodłem paniusi coś...
Mówiąc to, pociągnął za sznurki w dziecięce marynarskie ubranka przystrojonych karzełków.
— Co to jest?
— Krasnoludki, paniusiu, bardzo łagodne! Służby się nauczą...
Aza podrażniona rozmową z Jackiem, tak brutalnie i głupio przerwaną, nie była w dobrym humorze. Kiedyindziej byłaby tylko śmiechem parsknęła — teraz wezbrała w niej złość.
— Wynoś się, dziadu, pókiś cały, razem ze swemi małpami! — krzyknęła wcale nie nastrojowo, jak prawdziwa dawna cyrkówka, tupiąc cudowną nóżką w posadzkę.
Służba, dusząc się od powstrzymywanego śmiechu, wyniosła się raźno chyłkiem, a pan Benedykt oniemiał. Nie spodziewał się nigdy takiego przyjęcia. Pochwycił cofającą się Azę za szeroki rękaw i począł przepraszać, zaklinając się, że był pewien, iż sprawi jej właśnie przyjemność, te rzadkie okazy przypadkowo nabyte dla niej sprowadzając.
We drzwiach ukazał się Jacek, głośną rozmową przywabiony. Ochłonął już był zupełnie, jeno twarz miał bledszą, niż zwykle. Śpiewaczka go spostrzegła i zaczęła się skarżyć.
— Patrz — mówiła, — ani chwili nie może się mieć spokoju! Człowiek stary, a nie ma rozumu. Jakieś małpoludy mi tutaj sprowadza! I złe do tego...
Jacek spojrzał na karłów i drgnął. Mimo śmieszne w tych strojach postawy, znać było w ich twarzach inteligiencję niepospolitą, zgoła na małpoludzi ani sietniaków nie wskazującą. Nieokreślone przeczucie zbudziło się w nim...