Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   93   —

Jacek zaprzeczył głową powoli ale stanowczo i rzekł z dumą jakąś wewnętrzną:
— Nie, panie. Tylko wiedza. Moc, którą ona ze sobą przynosi, wynalazki wszystkie i praktyczne zastosowania oddajemy ludzkości do wspólnego użytku. To jest właśnie to, co pan służbą naszą nazywa. Wiedzę — zostawiamy sobie, bo z tłumu nikt jej nie udźwignie. Więcej nic.
Grabiec spojrzał na Jacka ciekawie, jakby miał powody niezupełnie wierzyć, iż on wszystką moc czarodziejską i straszną, z wiedzy płynącą tłumowi oddaje, lecz pohamował się i głosem na pozór spokojnym zapytał tylko:
— I czy zawsze tak ma być?
— Nie widzę wyjścia. Prawem ciężkości woda użyźniająca z podniebnych lodowców spływa w doliny.
— Dobre porównanie. Pan wie, że ta woda góry rozkrusza i z powierzchni ziemi zmywa po to, aby poziom ogólny podnieść o jeden palec, by morskie dno dźwignąć nieznacznie? Płazko będzie na końcu. Gór zabraknie i lodowców, a doliny się ku niebu nie wzniosą.
— Gasną też gwiazdy życiodajne, wyczerpawszy moc swą na ogrzanie bezpłodnej przestrzeni. To snadź prawo przyrody — ziemią, wszechświatem i ludzkiem społeczeństwem rządzące.
— Tak, ale nie jedyne. Prawem przyrody zderzają się także wygasłe słońca, by z nich nowe, przyszłemi światami ciężarne mgławice wybłysły, prawem przyrody wewnętrzne ognie nowe łańcuchy górskie z głębin ziemi wysadzają. Jeno przed każdem odrodzeniem iść musi zagłada! Jest i nam potrzeba trzęsienia ziemi, co miasta w gruz wali i na pował lądy całe wywraca.
— A jeśli po niem nowe życie nie wykwitnie?
— Musi.
Jacek pochylił głowę w zadumie.
— Władza, czyn, bój, życie... Czy nie przecenia pan sił