Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 065.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




VI.

Łagodnie, wolno jak ptak, który się waży na szerokich skrzydłach spływając ku ziemi, opuszczał się z pod nieba biały samolot na cichy w wieczornej godzinie zalew Nilowy. Jacek leciał sam bez pilota. Powstrzymał już przed chwilą wirującą śrubę powietrzną — i ślizgał się teraz na skrzydłach rozpostartych jak olbrzymi latawiec, lekko z tchnieniem wiatru na boki się kołysząc. Daleko przed nim, w stronie gdzie była niegdyś święta wyspa File, biła łuna od rozjarzonych tysiącami świateł ruin.
W chwili, kiedy już prawie wody dotykał, odjął ręce od sternicy i nagłym ruchem szarpnął dwie po bokach znajdujące się dźwignie. Pod spodem samolotu rozpięło się czółno płócienne i uderzyło ostrą piersią o falę, rozpryskującą się w krople pełne srebrnego księżyca.
Teraz ruchem dwuch dźwigni znowu wywinął Jacek skrzydła białe ku górze, tak że utworzyły one dwa na krzyż złożone żagle, tak u łodzi owych, co pod Alpami po Lemańskiem pływają jeziorze.
Wiatr szedł słodki gdzieś od strony Arabji i drobna łyskliwa fala szła za nim po wodzie. On dał się nieść fali i wiatrowi, słuchając szelestu miałkiego rozbryzgiwanych przodem łódki kropel Dopiero gdy brzeg przed nim blizki zamajaczył,