Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   47   —

koronkarskim — i pierwsze spojrzenia mężczyzn, oglądających, się za nieletnią dziewczyną na ulicy.
Wstrząsnęła się ze wstrętem i odrazą.
Przed oczyma zamajaczył jej cyrk jakiś i taniec na wyciągniętej w powietrzu linie i oklaski... Tak, oklaski w tej chwili, kiedy w bezczelnej pantominie miłosnej, trzymając się liny palcami jednej nogi z drugą podniesioną w tył — gwałtownie przegięta dawała całować biedne dziewczęce usta ohydnemu błaznowi, który stał za nią...
Teatr trząsł się od oklasków a jej mróz przerażenia ściskał serce, bo błazen za każdym razem, patrząc w nią zaczerwienionemi oczyma, szeptał głosem zdławionym: zepchnę cię, małpo, i skręcisz kark, jeśli się nie zgodzisz...
Kolacje po wielkich restauracjach i spojrzenia znowu i uśmiechy lubieżne dostojnych emerytów, uśmiechy, które umiała już na złoto zamieniać — dzieweczka kilkonastoletnia...
Dobrodziej znienawidzony, ohydny dobrodziej, którego imienia już prawie zapomniała, — nauka śpiewu i występ pierwszy, — potem dalsze... kwiaty — sława — bogactwo. Ludzie, którymi się nauczyła pomiatać i wabić ich, zimna sama — i rzucać obojętnie, kiedy się sprzykrzą albo zrujnują.
Spojrzała znowu na kartkę papieru, w ręku trzymaną. Przed tym jednym człowiekiem uciekała, bojąc się go. Pamięta — pisała do niego — jak niegdyś przed wiekami w dawnych śmiesznych czasach pisywano: »Gdybym nie miała tego całego życia za sobą, gdybym, całując cię, mogła powiedzieć, że jesteś pierwszym, którego całuję...«
Zerwała się nagle i wrzuciwszy bez ładu wszystkie papiery napowrót do szkatułki, zatrzasnęła ją nerwowym ruchem. Chodziła jakiś czas szybko po pokoju, błyskając oczyma z pod opuszczonych brwi. Piękne drobne usta wykrzywiły jej się w uśmiechu, który miał być szyderczy, ale wznosił drżące kąty jej warg, jak gdyby się miała rozpłakać.
Sięgnęła ręką po szklankę i czekającą od chwil paru bu-