Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   40   —

parła dłonią. Duże oczy jej straciły wyraz dziecięcy, upór jakiś niezłomny wyjrzał z nich twardym, zimnym połyskiem i zaciął drobne usta purpurowe. Dumała chwilę...
Szybkim rzutem zerwała się i podbiegła do telefonu, po przeciwnej stronie łóżka umieszczonego. Zadzwoniła gwałtownie.
— Proszę mnie połączyć z centralną stacją telefonów europejskich...
Nadsłuchiwała jakiś czas w milczenia.
— Tak. Dobrze. Tutaj Aza. Gdzie jest doktór Jacek obecnie? Proszę sprawdzić.
W kilka sekund jej odpowiedziano:
— Jego Ekscelencja Naczelny Inspektor sieci telegraficznej Stanów Zjednoczonych Europy znajduje się teraz w swem mieszkaniu w Warszawie.
— Proszę o połączenie i znak...
Rzuciła słuchawki i przeszła znów ku sofie, wyciągając się na miękkich poduszkach z podwiniętemi pod głowę rękami. Uśmiech dziwny rozchylił teraz jej usta, — oczy, zapatrzone w strop, błyszczały.
Lekki odgłos dzwonka przywołał ją znowu do aparatu.
— Czy to ty jesteś, Jacku?
— Tak, to ja.
— Jestem w Aszuan.
— Wiem. Miałaś tam być już wczoraj.
— Nie byłam. Nie chciałam, aby się wczorajszy koncert odbył.
— Tak?
— Nie spytasz, dlaczego?
— Hm...
— Przecież ty wczoraj miałeś doroczne zebranie Akademji...
Chwyciła szybko wyciągniętą ręką mały notatnik z kości słoniowej, który rozbierając się na krzesło obok porzuciła i spoj-