Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   39   —

Mówiąc to, wskazywał znów ręką pojazd czekający.
— Ach nie! — rzeczy moje tylko zabierzcie... Pan ma gdzieś kwity, — zwróciła się do towarzysza. — Ja pójdę piechotą. Nieprawdaż, panie Benedykcie? Będzie przyjemnie. To tak niedaleko.
Rzeźki staruszek bąknął coś pod nosem, szukając kwitów po kieszeniach, a dyrektor cofnął się dyskretnie, usiłując nie okazać zgorszenia. Sławna Aza mogła mieć fantazje nawet tak nieprawdopodobne, aby chodzić piechotą.
Śpiewaczka, minąwszy kolejowe zabudowania, szła żwawo aleją, nizkiemi palmami wysadzoną. Z lubością wciągała w pierś słodkie powietrze skłaniającego się dnia wiosennego. Dzisiaj rano, w futra ciepłe otulona, wsiadała do wagonu w Sztokholmie, — w ciągu kilkunastu godzin przeleciała tunelem po pod morze Bałtyckie i wszerz przez Europę i znowu tunelem pod wodami Śródziemnego Morza i przez wschodnią krawędź Sahary — i oto, nim słońce zaszło, patrzy na nie z brzegu Nilowego, wyciągając z rozkoszą w cieple młode gibkie członki, długiem siedzeniem nieco zdrętwiałe.
Szła, rada z ruchu, tak szybko, zapominając o swym towarzyszu, który zaledwie mógł jej nadążyć, że nie spostrzegła nawet, jak się znalazła przed ogromnym hotelem. Przygotowano jej pokoje na uprzywilejowanem najwyższem piętrze z szerokim widokiem na zalew Nilu, który niegdyś, przed wiekami, za młodu rzucał się tutaj ze skał kaskadą, zgubioną obecnie w podniesionej tamami wodzie, użyźniającej pustynną ongi okolicę...
Siadając do liftu, spytała o kąpiel — była naturalnie gotowa. Do stołu kazała podać za dwie godziny we własnej jadalni, nie chcąc schodzić do wspólnej sali.
Poleciwszy panu Benedyktowi czuwanie nad służbą, znoszącą pakunki, zamknęła się zaraz w swej sypialni i odprawiła nawet garderobianę. W ścianie obok łóżka były drzwi do łazienki; otworzyła je szeroko i poczęła się zwinnemi rękoma sama rozbierać. W bieliźnie już siadła na sofie i twarz pod-