Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 365.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobro dała, postać wyniosłą i myślącego ducha, kwiaty, aby oczy swe radował, i ptaki, aby się pieśnią poił, i braci, aby miał z kim ból i radość dzielić; syn marnotrawny i srodze ukarany, a nie mogący już wrócić, aby najlichszem być z dzieci na twem szerokiem łonie:

Ziemio!
nie zapominaj o mnie! świeć oczom moim, nim je bielmo gorąco pożądanej śmierci przysłoni!
Piję, wchłaniam światło twoje całą swą istotą! Upajam się światłem twoim do obłędu, do szału!
Światło twoje, od mórz lazurowych odbite, od śnieżnych szczytów i łanów zielonych, od drobnych, łyskliwych listków drzew, od kwietnych kielichów, od rosy, która tam błyszczy na łąkach, od strzech wieśniaczych i od strzelistych wież kościołów, od twarzy ludzkich, które w zamyśleniu poglądają ku niebu, — setki tysięcy mil przebiegło, dążąc tu do mnie przez pustkę odwieczną i jest mi teraz wszystkiem: i lazurem mórz twoich i łanów zielenią, błyskotliwością rosy i barwnością kwiatów, i odblaskiem ducha ludzkiego, zwierciedlącego się w ku niebu zwróconych oczach!
O Ziemio! Ziemio moja!
O! kiedyż duch mój, z ciała wyzwolony, będzie mógł pójść po tych świetlnych strunach, między tobą a tym strasznym światem nawiązanych, a łona twego dopadłszy, wiatrem cichym całować to wszystko, co tak ukochał i za czym tęskni tak bezmiernie!
O Ziemio!


Dziwne mam przeczucie, że wkrótce już umrę. Ta myśl krąży koło mnie; pełne jej jest powietrze, pełne jej są krwawe promienie słońca, — niebo wydaje mi się podobnem do cichego,