Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 346.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oglądnąwszy się poza siebie, jakby w widoku towarzyszy pragnął zaczerpnąć odwagi, przemówił:
— Chcemy cię prosić Stary Człowieku, żebyś od nas nie odchodził jeszcze.
— Tak, tak! nie odchodź jeszcze! — powtórzyło za nim trzydzieści kilka głosów. Była w nich taka obawa i taka prośba, że uczułem znowu budzące się we mnie wzruszenie.
— I co wam na tem zależy? — odezwałem się, stawiając pytanie raczej własnym myślom, niż im.
Jan pomyślał przez chwilę, a potem zaczął zwolna, wiążąc z widocznym trudem w zdania myśli swe rozpierzchłe i niejasne uczucia:
— Bylibyśmy sami... Przyszłaby długa noc i mróz, oh! zły mróz, który kąsa jak pies, a my bylibyśmy sami... Potem słońce by wzeszło, a ciebieby nie było, Stary Człowieku... Ada — tu obejrzał się na stojącą okok »kapłankę« — Ada mówiła nam, że ty się znasz ze słońcem i jeszcze z inną gwiazdą, większą od słońca, tajemniczą i czerniejącą czasem, a czasem jasną, którą ona widziała będąc z tobą tam, na północy... Mówiła, że ty stamtąd przyszedłeś i mówisz do tej gwiazdy, gdy ją zobaczysz, w świętym języku, tym, którym my musimy rozmawiać z tobą... My się boimy, żebyś ty tam, na tę gwiazdę nie wrócił, bo — zostalibyśmy sami... Więc cię prosimy...
— Tak, tak! prosimy cię! zostań z nami! — wołały karlice i karły, kończąc zdanie Jana.
Przez jakiś czas stałem w milczeniu, nie wiedząc zgoła, co mam odpowiedzieć. Mężczyźni i kobiety zwarli się teraz ciasnym kręgiem dokoła mnie i wyciągali ręce i prosili trwogą nabrzmiałym głosem:
— Zostań z nami! zostań!...
Czułem, że daremną rzeczą byłoby powtarzać im teraz